Piąta sesja: koniec

Udało się! Roczna przygoda z ATPLem zakończona. I choć na dobrą sprawę zdane egzaminy nic konkretnego jeszcze nie oznaczają, to jest się z czego cieszyć. Po kompromitacyjnym występie w zeszłym miesiącu udało się tym razem rozprawić z ostatnim przedmiotem, choć jak widać nie było to takie oczywiste zwycięstwo.

Instrumentation – 80,0%

Tak naprawdę szczegółowe wyniki nie mają większego znaczenia. Liczy się jedynie to, że egzaminy mam już za sobą. Koniec z bazą pytań JAA i na razie koniec z wizytami w ULCu! Radość tym podwójna, że z powodu mojego wyjazdu ewentualna poprawka byłaby mocno utrudniona. Ale na szczęście się udało, FINITO.

Wszystkim rozpoczynającym tej jesieni kurs ATPLowy życzę powodzenia i szczerze współczuję :)

Czwarta sesja

Kiedyś trzeba się zmierzyć z pierwszą porażką. Kilka dni temu pojechałem do ULCu zdawać ostatni egzamin z ATPLa – Instrumentation. Ostatnio mocno się leniłem i nauka nie przychodziła łatwo. Myślałem, że uda mi się trochę oszukać system, który dawał poprzednio całkiem przyzwoite wyniki i tym razem przeszedłem prawie od razu do bazy pytań, nie studiując dogłębnie książek. Po przerwie jednak trudno było znów zmusić się do klikania w kolejne pytania, więc i to odkładałem w nieskończoność, aż do wieczoru przed planowanym wyjazdem do Warszawy. W końcu zabrałem się za naukę, ale ileż można zrobić przez kilka nocnych godzin? Na pewno nie 1100 pytań! Udało mi się przebrnąć przez jakieś 650 i musiałem się chwilę przespać. Rano wielka niepewność – jechać czy nie jechać? Zadecydowałem, że jednak spróbuję. Powtórka z tego, co zdążyłem przerobić w nocy i prosto do sali egzaminacyjnej. Zaznaczam kolejne odpowiedzi, pojawiają się kolejne pytania, zapisuję na kartce te, co do których mam wątpliwości. Na 60 wychodzi mi takich 25. Trudno, zamykam egzamin i wynik: 68,3%. Oblany! Brakło 4 prawidłowych odpowiedzi. Pytania wcale nie były skomplikowane, zwyczajnie nie umiałem. Szkoda że się nie udało, bo chciałem mieć już wszystko z głowy, a tu trzeba jeszcze raz przyjechać. Oby po raz ostatni…

Trzecia sesja

Po czerwcowej przerwie wróciłem do gry i udało mi się podejść do trzech przedmiotów:

Meteorology – 95,2%
Performance – 88,6%
Flight Planning & Monitoring – 90,7%

ULC faktycznie zmienił bazę pytań. Na meteorologii nie było jakiegoś zdziwienia, myślę że może 10% nie widziałem wcześniej. Na osiągach było już trochę gorzej, choć przyznaję że i tak nie przerobiłem wszystkich pytań z Aviation Exam, więc nie wiem ile zostało wprowadzone nowych. Planowanie mnie trochę zaskoczyło, bo z braku czasu nie przerobiłem w ogóle działów VFR i IFR Navigation Plan, przez co miałem drobne problemy z wyjaśnieniem symboliki low enroute charts. Czasu też nie było zbyt wiele, bo doszukiwałem się spisku w stylu JAA w każdym pytaniu, nawet te najłatwiejsze obliczenia sprawdzałem po kilka razy. Wracając jeszcze do nowej bazy, wcześniej mówiono jaka ta nowa baza nie będzie wspaniała, jak to poprawi się jakość załączników. Akurat! Niektóre załączniki do Flight Planningu nadal są w skandalicznej jakości. Ponadto baza ma błędy i zdarza się, że pytanie odsyła do załącznika który jest zupełnie nie na temat. Co wtedy? Pracownicy komisji egzaminacyjnej z rozbrajającą szczerością radzą żeby strzelać. Jedną zagadkę udało mi się rozwiązać (i znaleźć właściwy załącznik), więc może dzięki innym zdającym za kilka miesięcy strzelać już nie będzie trzeba. Przynajmniej do czasu kolejnych zmian w bazie.

Niestety nie zdążyłem przygotować się do ostatniego przedmiotu – Instrumentation (wyposażenie pokładowe). Nie jest to łatwy temat (no i pytań w bazie prawie 1100), ale mam nadzieję że tym razem zmuszę się do nauki wcześniej niż dwa dni przed testem i nie będzie problemu z jego zdaniem.

Między sesjami

Mały update bieżącej sytuacji. Niestety z powodu dużej ilości zaliczeń i egzaminów na studiach, nie udało mi się znaleźć czasu na naukę do testów w ULCu. Zamierzam zaatakować te cztery przedmioty, których jeszcze nie zdawałem w połowie lipca. Urząd trochę utrudnił sprawę, bo od czerwca zmieniła się baza pytań do ATPLa. Wygląda jednak na to, że największe różnice dotyczą Zasad lotu, Nawigacji i Prawa, a ja na szczęście mam już je za sobą.

Druga sesja

No i po kolejnej sesji. Znowu się leniłem i później musiałem uczyć się po 1000 pytań dziennie. W zasadzie dochodzę do wniosku, że nie jest ten ATPL taki straszny. Gdyby mieszkać w Warszawie i nie mieć innych obowiązków to dałoby się zaliczyć wszystko w 2 miesiące. Tak dobrze niestety nie ma, dlatego w tej sesji zamknąłem jedynie 4 przedmioty:

General Navigation – 94,5%
Radio Navigation – 95%
Air Law – 94,5%
Operational Procedures – 92%

Do finiszu pozostały jeszcze cztery. Niestety czerwiec nie będzie dobrym miesiącem żeby wszystkie zaliczyć, bo do gry włączają się jeszcze egzaminy na uczelnii. Tak więc będzie dobrze, jeśli uda się zdać w przyszłym miesiącu połowę, a pozostałe dwa na początku lipca.

Pierwsza sesja

Pierwsza sesja egzaminów do ATPLa już za mną. Dwa piątki spędzone w ULCu zaowocowały następującymi wynikami:

Airframe, Systems, Power Plant – 92%
Principles of Flight – 95,5%
VFR Communications – 96%
IFR Communications – 100%
Human Performance & Limitations – 98%
Mass & Balance – 95,5%

Ogólnie mówiąc, jestem trochę w szoku. Owszem, do pierwszych dwóch przedmiotów przygotowywałem się dość solidnie (bo było sporo czasu od marca), komunikacja jest bardzo prosta, ale dwa ostatnie były niespodzianką. Szczególnie Human P&L, do którego uczyłem się dokładnie dwa dni – w jeden przeczytałem książkę a w drugi przerobiłem ponad 1270 pytań! (z lenistwa i zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę). A jak wygląda mój system nauki?

Po pierwsze uczę się z książek Jeppesena, tzn. czytam wszystko na spokojnie zwracając szczególną uwagę na rysunki i wykresy. Następnie biorę się za bazę pytań. Do tego celu wybrałem AviationExam.com, a to dlatego że jest ona stosunkowo kompletna (zawiera mix pytań z Britola, Volare, jest na bieżąco aktualizowana), większość pytań posiada wytłumaczenie odpowiedzi (nierzadko z rysunkami czy skanami z podręczników) i komentarze innych uczących się. Ponadto, system na którym działa jest wyjątkowo pomocny i funkcjonalny. Pozwala na sekwencyjną naukę wszystkich pytań z danego przedmiotu, gdzie te na które udzielimy złej odpowiedzi są powtarzane przy kolejnym teście. Do tego można oznaczać pytania flagami, a następnie wydrukować ich listę wraz z odpowiedziami. Da się też wydrukować pytania które sprawiły nam i innym najwięcej problemów. Doskonała rzecz na powtórkę najtrudniejszych zagadnień rano przed egzaminem.

Kolejne zdawanie już w maju. Jeśli się uda, chciałbym podejść do 5 przedmiotów, tak żeby na czerwiec (kiedy sesja w ULCu krzyżuje się z sesją na uczelnii) zostały jedynie 3 egzaminy. Pora zabrać się do pracy!

Kurs ATPL

Szczerze mówiąc, myślałem że o szkoleniu teoretycznym do licencji liniowej będzie można napisać coś więcej. Temat z pozoru jest bardzo interesujący, kiedy jednak siadam przed klawiaturą niewiele przychodzi mi do głowy.

Kurs ATPL postanowiłem zrobić w szkole Runway mieszczącej się na warszawskim lotnisku Babice. Większość osób twierdzi, że nie ma większego znaczenia gdzie się zapiszemy. Po części się z tym zgodzę, bo wykładowcy w większości ośrodów w stolicy są ci sami. Od siebie mogę powiedzieć, że ze współpracy z Runwayem jestem zadowolony, od strony organizacyjnej wszystko jest jak najbardziej w porządku (no, może trochę zbyt szybko kończą się ciastka).

Przedmioty, których się uczymy przypominają te z licencji turystycznej. Oczywiście ilość wiedzy, którą należy przyswoić jest nieporównywalna, w dodatku testy zdaje się w języku angielskim. Pojawiaja się meteorologia, prowadzona przez prawdziwego znawcę tematu, który wyszkolił już niejedno pokolenie pilotów. Dużo uwagi poświęca się wytłumaczniu zagadnień związanych z budową większych samolotów, tutaj wykładowca jest nie tylko profesjonalistą (baza techniczna LOT), ale i świetnie przygotowanym nauczycielem. Jego kolega z firmy zaznajamiał nas z tajnikami procedur operacyjnych, na przykładzie tych stosowanych przez naszego narodowego przewoźnika. Z kolei dwóch kapitanów LOTu i euroLOTu prowadziło kolejno zajęcia z nawigacji (plus każdorazowo pokaz ciekawych filmików lotniczych) oraz łączności (tu na uwagę zasługuje poczucie humoru prowadzącego). Oprócz tego musieliśmy nauczyć się m.in. obliczać wyważenie samolotu na przedmiocie Mass&Balance, poznaliśmy możliwości i ograniczenia osiągowe samolotów podczas zajęć z Performance (znów człowiek z LOTu) oraz nauczyliśmy się korzystać z wykresów niezbędnych podczas Flight Planningu. Jak to w lotnictwie, nie zabrakło ukończenia kursu podstawowego z medycyny (hipoksia na milion sposobów). Wszystkich, którzy się denerwują pragnę uspokoić, oczywiście nie zabrakło prawa lotniczego i nieśmiertelnych konwencji ICAO. Z serii „czysta teoria – zero praktyki” trzeba zaznajomić się także z Principles of Flight – czyli aerodynamika, wzory, wykresy. Na szczęście prowadzący zajęcia zaczął: „ja wam tu opowiem o czymś co się wam przyda, a te pytania to sobie wkujcie na pamięć, a po zaliczeniu możecie o nich zapomnieć, bo nigdy się wam to nie przyda”.

W tym miejscu dochodzimy do sedna sprawy: kurs to jedno, a testy to drugie, w końcu zajęć jest tylko 130 godzin (teoretycznie powinniśmy spędzić do tego 520 godzin z nosem w książkach w domowym zaciszu). W sumie to odpowiada mi taki system.

Z większości wykładów jestem zadowolony. Oprócz wiedzy z zakresu kursu, podczas zajęć mieliśmy okazję posłuchać mnóstwa praktycznych doświadczeń z pracy w linii. Tego nie wyczytamy ani w podręcznikach, ani na forach internetowych. Nie zapytają nas o to na egzaminach. Ale ta wiedza jest równie ważna.

Kurs kończy się w marcu, a zdawanie testów w ULCu rozpocznę w kwietniu. Teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko nauczyć się ponad 10 000 pytań. Postanowiłem podzielić wszystko na trzy sesje, każdorazowo odwiedzająć Warszawę po dwa razy. Jak dobrze pójdzie, to w czerwcu oprócz zaświadczenia o zdaniu egzaminów będę miał także status Frequent Traveller w Miles&More…