Day 686 – pożegnanie z Hillsboro

Ostatnie dni w Hillsboro były bardzo intensywne. Z jednej strony chciałem zakończyć pewne etapy szkolenia moich uczniów, przy okazji łapiąc się wszelkich lotów „dorywczych”, zapełniając czasem grafik od 7 do 22 (albo i dłużej). Z drugiej musiałem sprostać logistycznemu wyzwaniu przeprowadzki po 2 latach mieszkania w Stanach – a na to przez ostanie tygodnie czy miesiące nie miałem kompletnie czasu.

20121001_221504.jpg

Czytaj dalej

Day 685 – ostatni dzień w pracy

1 października 2010 przyjechałem do Hillsboro kontynuować, rozpoczęte w Polsce, szkolenie lotnicze. W 12 miesięcy wylatałem mnóstwo godzin, zdobyłem Instrument Rating, licencję zawodową zarówno na jedno- jak i wielosilnikowe samoloty, a po drodze jeszcze Seaplane Rating. Kilka miesięcy później zostałem instruktorem i zacząłem szkolić w Hillsboro Aviation. Dziś, po prawie 8 miesiącach pracy i dokładnie dwa lata po przybyciu do Stanów, kończę (przynajmniej na razie) swoją przygodę z lataniem w USA.

hai_group.jpg

Czytaj dalej

Day 654 – sierpień

Sierpień był kolejnym rekordowym miesiącem pod względem latania. Działo się wiele, o części pisałem już w poprzednim artykule. Wspominałem też o airshow, z którym wiązało się wiele ograniczeń przestrzeni przez cały airshowowy tydzień – oprócz pokazów, były też przyloty, próby, treningi. Staraliśmy się latać kiedy się da i ile się da, trzeba było wstawać o 4 rano, a chińscy uczniowie zostali czasowo przewożeni na inne lotniska żeby móc kontunuować samodzielny timebuilding.

DSC08155.JPG

Czytaj dalej

Day 577 – czerwiec, cz.1

Zdobycie uprawnień instruktora na przyrządy naprawdę się opłaca. Nie tylko możemy pracować, gdy inni siedzą uziemieni przez pogodę, czy też zdobywamy zupełnie nowe doświadczenie w lataniu IFR, a czasem w IMC, ale przede wszystkim dlatego że mamy okazję podziwiać piękno natury z nieco innej perspektywy.

DSC07465.JPG

Czytaj dalej

Day 562 – „smoke in the cabin”

Po krótkiej trzydniowej przerwie trzeba było wrócić do pracy. Końcówka miesiąca była stosunkowo spokojna. Moi chińscy uczniowie powoli zbliżają się do końca pierwszej fazy szkolenia. Każdy z nich musi „wylatać” 3 godziny na symulatorze, co moim zdaniem jest stratą czasu na tym etapie, ale co ja mam do gadania. Staram się ten czas spędzić produktywnie i czegoś ich jednak nauczyć, głównie sytuacji nietypowych, rozpoznawiania awarii przyrządów (np. prędkościomierza podczas rozbiegu) czy postępowania po wyłączeniu się silnika po stracie. Nawyk lądowania na wprost mają wyrobiony, i słusznie, bo jak pokazują moje próby, z 1000 ft AGL uczniowie ledwo dociągają do pasa po wykonaniu zakrętu 180°. Ostatnie kilka minut lekcji możemy spędzić na soft fields w Nowym Targu.

DSC07442.JPG

Czytaj dalej

Day 556 – teaching IFR

Już pierwszego dnia po checkoucie wsiadłem do Cessny 172 w roli nauczyciela. Pierwsza lekcja w ramach Instrument Rating odbywa się warunkach VFR i ma na celu zapoznanie ucznia z nowym modelem samolotu: trochę inne prędkości, większe siły na sterach, inne umiejscowienie przyrządów. Po godzinie prostych menewrów mieliśmy wracać do domu, gdy wpadł mi do głowy szatański pomysł: „so, you wanna fly into a cloud today”?

DSC07477.JPG

Czytaj dalej