Podsumowanie szkolenia w USA

Od momentu powstania tego bloga, a szczególnie od wyjazdu do Stanów dostaję i odpowiadam na wiele maili od czytelników, którzy także zainteresowani są karierą pilota. Zdecydowanie najczęściej powtarzającymi się pytaniami są te o koszty i długość szkolenia. Najwyższa pora, aby po zdaniu egzaminu na CFI i rozpoczęciu pracy  podsumować dotychczasowy pobyt w USA.

W Hillsboro Aviation wylatałem 234.6 godzin, z czego:

image002.jpg

Czytaj dalej

Day 441 – CFI checkride

7:45 jestem już w szkole, pokoik egzaminacyjny przygotowany, stos książek i innych pomocy naukowych na biurku, drugie tyle w torbie, wydrukowana pogoda, NOTAMy, wyczyszczona tablica, sprawdzone pisaki. Dokumenty w samolocie są na swoim miejscu, śmieci uprzątnięte, olej jest – nic nie pownno mnie zaskoczyć. Kilka minut po ósmej pojawiają się moi egzaminatorzy i… zaczynamy!

DSC06719.JPG

Czytaj dalej

Day 440 – ostatnia powtórka

Może przesadzam, może nie, ale przed jutrzejszym egzaminem postanowiłem jeszcze raz polatać z moim instruktorem i upewnić się, że nie zawalę na jakiejś głupocie. Może jestem naiwny, że tak próbuję przygotować się do zdania tego egzaminu raz a dobrze, gdy przy pierwszym podejściu oblewa go średnio 80% osób. Całkowita lub częściowa porażka nie byłaby więc tragedią, tym bardziej że za sam egzamin się nie płaci (oczywiście za samolot już tak), ale czas mnie goni – im szybciej dopiszą mi do numeru licencji literki „CFI”, tym szybciej zacznę wpisywać kolejne godziny do logbooka, a i może liczby na koncie w banku zaczną wreszcie przyrastać zamiast stale maleć.

Czytaj dalej

Day 436 – Troutdale

23 stycznia udalo mi sie wreszcie wzbic w powietrze – pierwszy raz w 2012 roku. Nie znaczy to, ze pogoda w Hillsboro tak latwo odpuscila. Zeby moc troche polatac musielismy z Davidem pojechac do Troutdale, miasteczka po wschodniej stronie Portland, gdzie szkola ma drugi, znacznie mniejszy, „kampus”.

DSC06677.JPG

Czytaj dalej

Day 430 – śnieg w PDX?

Na dziś zaplanowany miałem egzamin, ale jak to zwykle bywa, plany się trochę rozjechały. Żeby w ogóle przystąpić do zdawania muszę mieć w logbooku 3 godziny lotu z instruktorem w czasie ostatnich dwóch miesięcy. Brakuje mi 0.6h, poza tym nie łudźmy się, nie ma co oczekiwać pozytywnego wyniku jeśli nie latało się od miesiąca. Tylko jak tu cokolwiek poćwiczyć, gdy pogoda zaatakowała nas śniegiem?

Czytaj dalej

Day 412 – Columbia

Znów lot na północ. Pora na manewry na wysokości. 6000 stóp brzmi w miarę bezpiecznie, tym razem pojmując bezpieczeństwo jako nie utracenie licencji przez wpakowanie się w przestrzeń klasy C lotniska PDX (poniżej 4000 ft). Przy okazji podziwiam piękno Columbii i tegoroczną grudniową pogodę. W porównaniu do zeszłego roku, w tę zimę jest sucho jak na Saharze.

DSC06332.JPG Czytaj dalej

Day 409 – paralotniarz

Zgłoszenie na mój egzamin zostało już wysłane do lokalnego biura FAA. Niestety egzaminy instruktorskie nie są wykonywane przez zwykłych DPE, a przez specjalnych inspektorów FAA. Dobrze, bo nie trzeba za nie płacić. Źle, bo trzeba czekać i to nie wiadomo ile.

W międzyczasie dobrze zrobić sobie jeszcze lot „odświeżający”. Aurora jest dziś „Low IFR”, lecę więc na północ, do Scapposse. Ćwiczę short fields i power-offs – idą całkiem nieźle. W okolicy lata sobie paralotniarz (chyba z silnikiem). Oczywiście nie ma żadnego radia, a ja akurat chcę potrenować ground reference maneuvers, zbliżając się do jego wysokości lotu. Na szczęście wypatrzyłem go po zachodniej stronie rzeki Columbia, więc po wschodniej powiniem czuć się w miarę bezpiecznie.

Czytaj dalej

Day 402 – taxi runway 31

Gdy w zimie trafia się dzień z bezchmurnym niebem, ze szkolnej rampy znika każdy samolot i śmigłowiec. Mimo, że dziś wiał też dość silny wiatr, a inwersja ograniczała widzialność, ruch był bardzo duży. Przed moim lotem jeden z instruktorów czekał 40 minut na wpuszczenie do przestrzeni wokół lotniska! A tak wyglądała kolejka do startu kiedy ja robiłem runup – na szczęście nikt nie lądował, więc wszyscy wystartowaliśmy w ciągu 3 minut.

DSC06267.JPG Czytaj dalej