Day 303 – pilot zawodowy
Skoro jeden ze stałych czytelników odkrył podstępnie prawdę, muszę się publicznie przyznać – tak, zdałem egzamin i mam już licencję pilota zawodowego!
Skoro jeden ze stałych czytelników odkrył podstępnie prawdę, muszę się publicznie przyznać – tak, zdałem egzamin i mam już licencję pilota zawodowego!
246 godzin w logbooku. Jeszcze 4h potrzebne abym mógł przystąpić do egzaminu i 3 dni żeby je wylatać.
W poniedziałek 22-iego postanowiłem wziąć Skycatchera i polecieć gdzieś na obiad. Ponieważ nie potrzebuję już więcej lotów cross country na lotniska oddalone o 50 NM, mogłem poszukać czegoś bliżej. I tak wybór padł na Independence, gdzie stoi mała knajpka opisywana ostatnio w magazynie Airplanista. Jak może pamiętacie, samo lotnisko 7S5 to po prostu osiedle mieszkaniowe z drogami kołowania zamiast zwykłych ulic.
Wczoraj rozpoczął się coroczny Oregon International Air Show. Przyleciało mnóstwo fajnych samolotów, od południa obowiązywał nad lotniskiem TFR (Temporary Flight Restriction) i zaczęły się próby. W tym samym czasie mieliśmy naszego piątkowego grilla. To był mega grill, bo przyszli po prostu wszyscy, łącznie z osobami towarzyszącymi. Na szczęście szkoła zadbała o stoliki i krzesła oraz dystrybutor do napojów. Oglądanie akrobacji z pierwszego rzędu z hamburgerem w ręku – bezcenne.
Pora na końcowy progress check. Ucieszyłem się, bo ma mnie sprawdzać Steve. Równy gość, konkretny, nie wprowadza bez potrzeby stresu i nieporozumień. Latanie z nim to czysta przyjemność i zawsze można się czegoś nauczyć.
Prawdę mówiąc to prog check zaczął się dla mnie już dzień wcześniej, bo pomyliłem sobie czwartek z piątkiem i 18-tego punkt 6 rano stawiłem się w szkole. Steve patrzy, „you and me, tomorrow, right?” Yyyy… I co tu teraz robić, jak 5 minut wcześniej walnąłem potrojne espresso żeby jakoś przestawić umyśl w stan pełnej używalności.
Kolejne kilka dni i kolejne godziny w logbooku. Szkolenie do zawodowej na finiszu. 12 sierpnia jeszcze mała odskocznia w postaci lotu lokalnego na N2227H, czyli PA-44 w wersji „limo” (pseudoskóra!). 0.7h na przyrządach, w tym dwa podejścia z symulowaną awarią silnika: ILS 22 w McMinnville i RNAV 12 w Hillsboro.
Tego samego dnia półtoragodzinny lot solo na 172RG. Najpierw chwila oczekiwania na start za dwiema przemiłymi Japonkami lecącymi do Corvallis.
W szkole jeden z dyspozytorów zawsze sobie ze mnie żartuje i pyta kiedy zacznę latać helikopterem. W odróżnieniu od większości uczniów potrafię każdego dnia prosić o inny samolot. Dziś nawet o 3 różne…
Rano wzięliśmy z Davidem „zwykłą” Cessnę 172 żeby polatać trochę w chmurach. Nadal potrzebuję 10h na przyrządach (po zrobieniu instrument rating). Kiedy trafia się dzień z szansą na spotkanie IMC (Instrument Meteorological Conditions) warto jest to wykorzystać – doświadczenie w IMC jest cenne i nie do się go po prostu kupić.
Latanie na wielosilniku jest fajne, ale przydało by się wreszcie poćwiczyć przed egzaminem na zawodową single engine. 8. sierpnia zrobiłem sobie krótki lot w rejon St. Paul – jakieś 9 mil na południe od Newberg VOR, czyli ze 20 mil od Hillsboro. Przy przelotowej 130 węzłów w RG zajmuje to dosłownie minutę.
Tak oto kończy się moja krótka przygoda z mieszkaniem w domu przy NE Hidden Creek Drive. Jak może pamiętacie, wprowadziłem się tam niecały miesiąc temu. Oprócz mnie, pokoje zajmowało dwóch Brazylijczyków ze szkoły i jeden Amerykanin, bez powiązań z Hillsboro Aviation. Jak się przez ten miesiąc okazało niezbyt fajny charakter, bezrobotny (wyrzucony z wypożyczalni filmów za… oglądanie meczu w telewizji), z dziwnymi znajomymi (starsi goście, którzy wpadali zapalić zioło w garażu albo nieletnie niezbyt urodziwe koleżanki, zachęcone kolorowymi napojami alkoholowo-energetycznymi w litrowych puszkach). W ciągu dnia zwykle grał w koszykówkę, poza weekendami kiedy odwiedziała go 2 i pół letnia córka.
Mój instruktor uznał, że nie boi się o los 172RG w moich rękach i podpisał mi w logbooku complex endorsement, żebym mógł wreszcie wybrać się na samodzielny trening. Trzy dni intensywnego latania zaczęły się 23-go, a że nikt nie był wtedy zainteresowany korzystaniem z RG, to zaklepałem sobie dwa 3-godzinne bloki. Pierwszy w samo południe. Niebyt to dobry pomysł, bo przy dobrej pogodzie w weekendy wszystkie Chińczyki latają solo. Do tego stopnia, że na wspólnej częstotliwości air-to-air zaczynają gadać po swojemu (co zwykle nie kończy się dla nich zbyt dobrze).
Co ma wspólnego Cessna Citation z Porsche 911? Oprócz tego że są szybkie, wymagają zasobnego potfela, a ich sprzedawcy celują w podobnego klienta. Pewnie dlatego Porsche wraz z kilkoma producentami samolotów promuje się na imprezach Porsche Aircraft Experience. Event zawitał także do Hillsboro.