Day 259 – prawdziwy IFR

Pierwszy tydzień lipca był przepiękny – codziennie błękitne niebo, 25°C, lekki wiaterek. Nie zapominajmy jednak, że jesteśmy w Oregonie, pogoda musiała się w końcu zepsuć. Chmury na 800 stopach i deszcz to nie są warunki na ćwiczenie manewrów do licencji zawodowej. Na szczęście ciągle mam do wylatania 3 godziny na przyrządach (i 2.5h cross country), a taki dzień jak dziś to wspaniała okazja na zdobycie cennego doświadczenia w warunkach IMC.

Znalazła się Cessna 172 i szybko zaplanowałem lot: Hillsboro – Newport – Tillamook – Hillsboro. Pierwszy odcinek po drogach lotniczych przez Newberg VOR. Wieża daje SIDa FARM5.UBG, ale po przejściu na łączność z Portland Departure szlag trafia cały flight planning – dostajemy „direct Newport”. Tak, wiem, to dla mojego dobra, bo szybciej, łatwiej i taniej po prostu wklepać w GPSa Newport, i wio.

Czytaj dalej

Day 236 – EOC

EOC, czyli End Of Course Check. Oczywiście najpierw ground, czyli dyskusja na wszelkie tematy od planowania przez przepisy po nawigację i budowę przyrządów. Tu w zasadzie uwag nie było, co jak co ale przygotowany byłem dobrze.

Dalej przeszliśmy do części lotnej, najpiew pełny ILS z łukiem na 29-tej mili. Piękne podejście, dzięki czemu nabrałem pewności siebie przed kolejnym… chyba trochę za bardzo. Mój dzisiejszy instruktor – Chris – chciał abym pokazał mu NDB approach. ATC dało mi wektory i jakoś tak… po ostatnim przecięliśmy „na wylot” final approach course. Podejrzewałem że coś jest nie tak patrząc na wskazówkę ADF, ale było już za późno – kontroler dał mi kolejny wektor aby „wrócić na final”.

Później zrobiliśmy sobie kilka kółek w holdingu nad Newberg VOR i trzecie podejście – GPS 30. Partial panel, czyli z zasłoniętym sztycznym horyzontem (AI) i gyro (DG/HI). Nie było najgorzej, doleciełem nad pas na minimach, ale nie była to zbyt stabilna jazda, bardziej przypominała slalom w pogoni za „pijanym” kompasem.

Na koniec zostało jeszcze kilka ćwiczeń w stylu przeciągnięcia, steep turns, unusual attitude recoveries i timed turns, ale wszytko poszło gładko. Ostatecznie, pomimo kilku problemów na podejściach, lot kontrolny został zaliczony i teraz czeka mnie „tylko” egzamin.

Day 231 – testy, testy

Po kilku dniach nauki zaatakowałem nasze szkolne Testing Center i podszedłem do egzaminu teoretycznego FAA na Instrument Rating. Nie wiem czy muszę to przypominać, ale testy w Stanach są nieporównywalnie łatwiejsze niż w Europie. W większości przypadków baza pytań jest jawna, ma niecałe 1000 pytań i dostępnych jest wiele opracowań (np. ASA) z których można się szybko i przyjemnie przygotować. Jednocześnie warto poświęcić trochę czasu na naukę, bo pytania są zwykle układane z sensem i dotyczą spraw ważnych. Samo zdawanie to już łatwizna, bo do wyboru mamy zawsze jedną z trzech odpowiedzi, a wymagany próg zaliczenia to 70% (w Europie 75% przy czterech możliwych odpowiedziach). Co prawda FAA zaczęło ostatnio wprowadzać pewne zmiany w swojej bazie, ale dotyczą one głównie egzaminów FOI (jeden z dwóch na CFI) i ATP, choć na IR też pojawiło się kilka nowości. Mnie np. udało się trafić na jedno pytanie, które widziałem po raz pierwszy (i było dość dyskusyjne) oraz na jedno z update’u do książki Test Prep 2011. Co ciekawe, wybrałem odpowiedź podaną przez ASA i okazała się ona… błędna. Ostatecznie zakończyłem z wynikiem 97% i na fali sukcesu podszedłem od razu do kolejnego egzaminu na CFII (Instruktor – instrumenty). Tym razem wylosowałem sporo pytań wymagających liczenia i już się trochę znudziłem klikaniem, więc chcąc jak najszybciej skończyć popełniłem 3 błędy osiągając finalnie 94%. Następny teścik – Commercial – pewnie za miesiąc.

Day 224 – Yakima, czyli długi IFR

Najlepsza część kursu IR zostawiona jest prawie na koniec, niejako w nagrodę za trud włożony w dotychczasowe szkolenie. Mowa o długim locie cross country, czyli na lotnisko oddalone w linii prostej conajmniej o 100 NM, z trzema różnymi podejściami i całkowitym dystansem minimum 250 mil. Ponieważ tereny na północ, południe i zachód od Hillsboro już znam, postanowiłem że wybierzemy się na wschód w poprzek gór Kaskadowych do Yakima, WA.

DSC03839.JPG

Czytaj dalej

Day 220 – Astoria IFR

Przechodzimy do cześci trzeciej kursu IR. Znajdują się w niej między innymi dwa loty cross country, mające na celu nauczyć studenta planowania i wykonywania „prawdziwych” lotów, a nie tylko ćwiczenia podejść do pobliskich lotnisk. Na tzw. krótkie cross country wybrałem Astorię – między innymi dlatego że tam jeszcze nie lądowałem (jako pilot, bo jako pasażer owszem). Pogoda zrobiła się mało IFR-owa ale cóż poradzić – przynajmniej przez kilka krótkich chwil między startem a założeniem hooda mogłem podziwiać widoki.

DSC03781.JPG

Czytaj dalej

Day 219 – stage check

Zgodnie z planem przyszła pora na wewnętrzny egzamin sprawdzający nr 2. Tradycyjnie zaczęło się od godzinnej dyskusji na tematy teoretyczne, z pytaniami o to czego nie wiedziałem ostatnio (service volume VOR-ów i zasięg NDB) oraz o zagadnienia nowe, czyli procedury: departure, en route, arrival i approach; rysowanie holdingów, omawianie map i podejściówek. Bułka z masłem. Idziemy latać!

DSC03775.JPG

Na początek zawsze dobrze jest w samolocie znaleźć jakąś usterkę. Tym razem nie spodobała mi się lewa klapa, a konkretnie kilkucentrymetrowy luz (tzn. można było klapę wepchnąć o kilka centrymetrów do środka). Zawołaliśmy Aarona z maintenance, popatrzył, poruszał i stwierdził że zaraz wróci z wózkiem zabrać naszą N62407 do hangaru. Na szczęście znaleźliśmy zastępstwo w postaci N54477, z czego się nawet ucieszyłem, bo 62407 jakoś krzywo lata.

Czytaj dalej

Day 216 – Memorial Day

W ostatni poniedziałek maja Amerykanie obchodzą Memorial Day, czyli wspominają poległych żołnieży. W międzyczasie sklepy kuszą przecenami, parkowane w mieście jest za darmo, a rachunku za prąd nie idzie zapłacić bo administracja i banki mają wolne. Na niebie pojawiają się F-15, o czym przekonał się jeden z naszych helikopterów po bliskim spotkaniu z dwoma myśliwcami przelatującymi przez West Practice Area na wysokości 1500 stóp…

Ja za to postanowiłem odwiedzić „instrumentalnie” jakieś nowe lotnisko, najlepiej z ILS-em. Wybór padł na PDX, czyli Portland International.

DSC03772.JPG

Czytaj dalej