Od kilku dni po kilka razy dziennie sprawdzam skrzynkę na listy. Czekam z niecierpliwością na stałą kartę z banku (bo tymczasową dostałem przy otwieraniu konta), a tak naprawdę na list z jakiejkolwiek znanej instytucji, wysłany na mój adres. Wszystko po to, aby mieć „proof of address” i złożyć wreszcie podanie o miejscowe prawo jazdy.
Dziś ku mojemu zdumieniu znalazłem w skrzynce list z 21st Century Car Insurance z wyliczoną składką ubezpieczenia mojego samochodu. Nie wiem jak zdobyli mój adres, ale dziękuję im za to! Od razu pojechałem do DMV. List z ubezpieczalni był wystarczająco wiarygodny i przyjęto moją aplikację. Pouczyłem się jeszcze 45 minut z małej książeczki przepisów drogowych i postanowiłem przystąpić do testu – w końcu to tylko $5, a próbować można tyle razy, ile tylko się chce (nawet tego samego dnia).
Pytań było 32, każde zawierało 4 możliwe odpowiedzi, ale tylko jedną poprawną. Nie mam pojęcia jaki jest wymagany wynik, ale mnie udało się osiągnąć 90% i zaliczyłem. Wbrew pozorom niektóre pytania nie były takie łatwe, np. ile przed samochodem może wystawać przewożony ładunek – 1, 2, 3 czy 4 stopy? Albo w jakiej odległości można jechać za pojazdem na sygnale? Poza tym wiele przepisów różni się od europejskich, np. można skręcać na czerwonym świetle (po zatrzymaniu się) tak w prawo jak i lewo, a kiedy autobus szkolny wysadza dzieci, muszą zatrzymać się samochody jadące w obydwu kierunkach. Po zdanym teście musiałem przejść bardzo proste badanie wzroku (ostrość i pole widzenia), a następnie dostałem numer telefonu pod którym można umówić się na jazdę egzaminacyjną. Niestety, najbliższy wolny termin to dopiero 26 października!
Z DMV wróciłem do szkoły, przerobiłem kolejną lekcję z programu CPC i przetestowałem możliwość robienia przyspieszonych filmów moją kamerką wbudowaną w laptopa. W zasadzie na poniższym filmie nie widać nic ciekawego, poza intensywnością ruchu na lotnisku gdy zbliża się co druga pełna godzina. Na pierwszym planie widać fragment rampy Hillsboro Aviation, ale tak naprawdę warto zwrócić uwagę na pas startowy – wszystkie lądujące samoloty (poza jednym jetem Intela) to Cessny z naszej szkoły. 40 sekund trwało w rzeczywistości 16 minut.
Wieczorem pojechałem do Targeta kupić kosz na pranie i wieszaki, po drodze wpadając do Panda Express na szybki obiad. Panda Express to chiński fast food, który w niczym nie przypomina polskich „chińczyków”. Ale to trzeba po prostu zobaczyć i spróbować samemu, pyszności! Chyba mój number 1 z fast foodów, w których dotychczas tutaj jadłem.