Sporo warzyw i owocow dostepnych w tutejszych supermarketach to niestety produkty, ktore prawdopodobnie nie nadawalyby sie nawet do produkcji sokow Caprio. Bezpiecznie jest jesc te z importu, np. banany albo ananasy, ktore sa przy okazji dosc tanie. A gdybysmy tak chcieli prawdziwego pomidora, papryke, truskawke albo chociaz jablko? A moze mieso z nieprzemyslowej krowy? W takim razie musimy wybrac sie na Farmers Market, czyli po naszemu plac (albo targ, jak mowia poza Krakowem). Tak sie sklada, ze w weekendy mamy tu cos takiego, zarowno w Portland, jak i samym Hillsboro.
Ja wybralem sie do tej blizszej lokalizacji. I nareszcie ujrzalem cos, co wyglada i pachnie jak produkt z krzaka, a nie probowki. Byly wiec stragany z roznymi warzywami, owocami…
Podobnie jak na naszym Kleparzu, mozna bylo i tu nabyc kwiaty, rozne chusty i inne ozdoby do noszenia na sobie, pieczywo, ciastka (oczywiscie w lokalnej odmianie, czyli donuty i cheesecake cupcakes). Bylo tez stoisko z roznymi produktami spozywczymi dla przybyszy z Meksyku, oraz wolowina z lokalnej hodowli, w ktorej ta wolowina zywila sie wylacznie zielona trawka, nim oczywiscie stala sie wolowina.
Jednak obok tego zaopatrzenia spizarni, nie brakowalo gotowego jedzenia dla zglodnialych klientow. Do wyboru byl prawdziwy grecki gyros, meksykanskie taco i burrito, a ja skusilem sie na niemieckiego wursta. Konkretnie na Weisswursta, czyli biala kielbase z grilla, zgodnie z opisem w stylu monachijskim (a wyprodukowana na lokalnej farmie). Do tego bulka, lyzka salatki ziemniaczanej i duzo sauerkraut, czyli niemieckiej wersji naszego bigosu. Oh, jak dobrze bylo przypomniec sobie smak prawdziwych, europejskich potraw!
A wszystko za jedyne $6. Do tego konsumpcje umilala kapela grajaca country. Na pewno tu jeszcze wroce, ale musze sie spieszyc, bo Farmers Market w Hillsboro odbywa sie tylko do konca pazdziernika.