Który z manewrów do zawodowej jest najczęsciej oblewany na egzaminach i stage checkach? Power-off 180. Wydaje się, że zadanie jest bardzo proste – będąc na downwindzie, na wysokości uzgodnionego punktu (np. numery pasa startowego) cofa się przepustnicę na idle symulując awarię silnika. Należy tylko wylądować.
Jest jednak dość istotny haczyk – przyziemienie nie może nastąpić przed uzgodnionym punktem ani też dalej niż 200 ft za nim. 200 ft! 60 m! To niezbyt dużo, biorąc pod uwagę że nie możemy wykonać korekty silnikiem, ani używać ześligów (na tym samolocie na klapach). W efekcie około 50% prób na egzaminach kończy się porażką (mimo, że można jeden raz zrobić go around). RG z wypuszczonym podwoziem leci do ziemi jak kamień i będąc „za krótko” można ratować się jedynie ground effectem. Gdy jesteśmy za wysoko, to należy przede wszystkim zmniejszyć prędkość (większe opory) i ewentualnie pomyśleć o delikatnym manewrowaniu przechylaniem skrzydeł, jeśli jest jeszcze na to czas.
Na ćwiczenie power-off one eighties poświęciliśmy ostatnie dwa loty – jeden do Aurory, drugi do Scappoose. W Hillsboro nie za bardzo da się to trenować, gdyż ruch jest za duży i ciężko dostać od wieży zgodę na short approach (zwykle trzeba podążać na downwindzie za innymi samolotami). Oczywiście podczas tych lądowań nabierałem też ogólnej wprawy w operowaniu complexem. Przy touch and goes jest do robienia dużo i trzeba wbić sobie do głowy GUMPS checklist (Gas – Undercarriage – Mixture – Prop, Pump – Safety, Switches). Bez GUMPSa nie ma lądowania! Koniec kropka. Inaczej prędzej czy później skończy się na pasie bez wysuniętego podwozia…
Pamiętaj, że brak komentarzy nie znaczy o tym, że nikt go nie czyta;) czytam go codziennie, choć zostawiłem tu może z 1 komentarz (na początku:)) Pozdrawiam!