Day 293 – na finiszu

Kolejne kilka dni i kolejne godziny w logbooku. Szkolenie do zawodowej na finiszu. 12 sierpnia jeszcze mała odskocznia w postaci lotu lokalnego na N2227H, czyli PA-44 w wersji „limo” (pseudoskóra!). 0.7h na przyrządach, w tym dwa podejścia z symulowaną awarią silnika: ILS 22 w McMinnville i RNAV 12 w Hillsboro.

Tego samego dnia półtoragodzinny lot solo na 172RG. Najpierw chwila oczekiwania na start za dwiema przemiłymi Japonkami lecącymi do Corvallis.

DSC05532.JPGOdlot w kierunku południowo-zachodnim. W West Practice po kolei crazy eights, chandelles, steep spiral. Później do McMinnville poćwiczyć power-off 180. Na 3 próby, 3 udane. Jest coraz lepiej. W drodze powrotnej wysiada CHT gauge (temperatura głowic). Patrzę w equipement list w POH – CHT jest na liście wymaganego wyposażenia. Trzeba będzie wypełnić żółte papiery po locie.

DSC05533.JPGA nie, tuż przed Hillsboro wskaźnik CHT wrócił do życia. Na koniec dnia jeszcze dwa power-offs na domowym lotnisku. Jedno ledwo ledwo (prawie skosiłem lampy przed pasem), drugie lepiej. Mimo to jestem z siebie zadowolony.

* * *

14-tego wybrałem się samochodem do Seattle. Trzeba było polecieć. Ciągle jakieś remonty i korki, nawet w weekend. Następnym razem nie popełnię tego błędu.

W Seattle zobaczyłem się z Tomkiem (jak zawsze pozdrowienia!) i pokręciłem się trochę po mieście, głównie po Pike Place Public Market. Pojadłem lokalne przysmaki, między innymi ruskie piroshki. Znalazłem też całkiem spory sklep z polską porcelaną z Bolesławca! Ceny powalają z nóg, no ale w końcu Made in Poland.

DSC05541.JPG

DSC05550.JPG

Seattle to jednak prawdziwe miasto, nie to co Portland. Podczas takich wycieczek wychodzi ze mnie ukryty mieszczuch. W drodze powrotnej zatrzymałem się na autostradowej Rest Area. Było już dość późno, koło 22. Oprócz parkingu jest tam rzecz jasna budynek z toaletami i taka świecąca mapa z hotelami w okolicy (jak w zachodniej Europie). Co jednak było dla mnie zaskoczeniem, to okienko w którym siedziała pani i miała wystawione ciasteczka oraz kawę. Za darmo. Nawet przy zjeździe z austrady była tabliczka „Free Coffee”. Ewentualnie jak ktoś się poczuwa to stała puszka na spare change. Świetny przykład jak można poprawić bezpieczeństwo na drodze w nocy.

DSC05555.JPG

Nazajutrz umówiłem się z Davidem na ostatni lot przed prog checkiem. Wyszło 1.3h, zrobiliśmy power-off i short field w Aurorze, potem kilka manewrów i na koniec brakujące 0.3h pod hoodem. David uważa, że jego rola w moim szkoleniu do single engine commercial jest już zakończona. No, to się jeszcze okaże.

DSC05534.JPG

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *