Nareszcie off. Mam wreszcie okazję pospać i nadrobić zaległości blogowe. Wbrew pozorom to czasochłonne zajęcie i w dodatku wymagające pozytywnej energii, nie zawsze dostępnej przy biurku w moim mieszkaniu. Całe szczęście wioska jest obfita w Starbucksy, gdzie łatwiej się doładować i wprawić w odpowiedni do pisania nastrój.
Może na blogu też powinien obowiązywać jeden dzień wolnego?
Będzie nam smutno ;)