Po tych wszystkich dniach, kiedy silny wiatr albo termika nie dawały spokoju przyszedł wreszcie czas na spokojniejszą aurę. Niebo pokryte wysokimi chmurkami, zza których przeciskają się wyraźnie widoczne promienie słoneczne. Temperatura idealna, ani gorąco ani zimno. Wiatr w osi pasa, delikatny, bez porywów. Wymarzone warunki do latania.
Start. Wciśnięcie manetki gazu, samolot się rozpędza. Czujnie trzymam nogi w pogotowiu, przyzwyczajony do konieczności nagłego korygowania odchylenia powodowanego przez boczny wiatr. Lekko podciągam wolant. Maszyna sama odrywa się od pasa, kierunek sam się trzyma, nie trzeba mu pomagać. Płyniemy. Do tego zieleń jakaś bardziej zielona, rzepak też nabrał barw po ostatnim deszczu. Ziemia jest piękna z perspektywy 300 m nad terenem. Nawet silnik naszej Cessny jakoś równiej pracuje (w końcu była na przeglądzie). Czuję się szczęśliwy. Szczęśliwy i wolny.
No, to żeby tej utopii nie było za wiele, po kilku lądowaniach (swoją drogą niezłych) przyszła pora na ćwiczenie awarii. Nie obyło się bez obcięcia silnika na prostej do lądowania, na pozycji z wiatrem ale pod wiatr, czyli zakręt o 180 stopni i lądowanie bez silnika „z wiatrem”. Później zalepianie prędkościomierza i wysokościomierza. Ten drugi to w zasadzie zbędny gadżet, no ale jak to mam leciej bez patrzenia na prędkość? No cóż, nie było to wcale takie trudne. Najbardziej sam się zadziwiłem tym, że nie bałem się o zbyt niską prędkość, ale zbyt wysoką (do wypuszczenia klap).
Po tych małych awariach zrobiłem jeszcze 3 kręgi na utrwalenie mojej dobrej passy w lądowaniach. Latanie w popołudniowym zachodzącym słońcu jest chyba najpiękniejsze. Kolory są znacznie wyostrzone, niebo też zmienia barwy, powietrze jest spokojne, a w kabinie panuje delikatny, przyjemny chłód… Pierwsze lądowanie było perfekcyjne, aż sam Pan Marian zaczął bić brawo. Ostatnie dwa nie były idealne, ale też dobre. To był jak do tej pory chyba mój najlepszy dzień.
Wspaniale mi się czyta Twoje zapisko-opowieści. Wczuwam się w chwilę – czuję ten boczny wiatr i widzę kończący się pas, itp. Bardzo dużo emocji wyzwala we mnie czytanie Ciebie. Uruchamia się wyobraźnia. Gratuluję latania i tak realnego pisania o tym:) Czuję to samo 300m nad ziemią-radość i wolność:) Latanie jest piękne! Czytam dalej, bo widzę, że aby dogonić teraźniejszość muszę przewinąć około 4 lata. pozdrawiam.kamila.
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam!
Rewelacja!
Jestem 17-letnim licealistą, przygotowuje się do PPL. Czytanie Pana jest lepsze od podręcznika.
Pozdrawiam