Nie ma o czym pisać

Blog się poważnie zakurzył. Większość czytelników przestała pewnie odwiedzać ten adres, z resztą czemu się dziwić, skoro od trzech miesięcy nie było żadnego wpisu. Niestety, polska rzeczywistość general aviation okazała się być o wiele gorsza niż przypuszczałem. Na przeszkodzie staje przede wszystkim pogoda, niskie chmury, ograniczona widzialność. O opadach śniegu nie warto nawet wspominać, bo po co się denerwować? Nie dość, że większość polskich lotnisk dysponuje wyłącznie trawiastymi pasami, to nawet te z utwardzoną nawierzchnią najczęściej nie są odnieżane. Nawet lotnisko w Kaniowie, wydawać by się mogło wzór do naśladowania, przez prawie całą zimę pozostaje skute lodem. Z resztą warunki atmosferyczne to nie jedyny problem, z jakim polski lotnik musi zmierzyć się zimą. Kolejnym kłopotem jest krótki dzień i szybko zapadający zmrok. I co z tego, że wpiszemy sobie w licencję uprawnienie VFR noc, skoro prawie żadne lotnisko nie dysponuje stałym oświetleniem?

Zupełnie odmienną kwestią jest brak czasu. W ciągu ostatnich trzech miesięcy było kilka dni, kiedy pas był czysty i suchy, chmury trzymały się z daleka od „naszych” wysokości i spokojnie można było się wybrać na mały patrol okolicy. Odwiedzić poznane w letnich miesiącach miejsca i zobaczyć jak bardzo zmieniły się pod warstwą białegu puchu. Znów przypomnieć sobie to wspaniałe uczucie wolności, jakie zaznać można wyłącznie w powietrzu. Niestety, akurat zawsze gdy warunki były odpowiednie to wzywały obowiązki, jak nie zajęcia na uczelni to weekendy w Warszawie na kursie do licencji liniowej. Za sterami udało mi się spędzić całe 12 minut.

Z drugiej strony każdy kolejny nielotny dzień zbliża nas do wiosny, pory roku kiedy (jak dowiedziałem się w ciągu tych ostatnich miesięcy) do życia budzi się nie tylko przyroda, ale również polskie general aviation. Na stojankach lotnisk całego kraju znów pojawią się bardziej lub mniej latające samoloty, znów będziemy się w duszy uśmiechać słysząc w słuchawkach „zezwalam lądować”, a nierówności naszych pasów startowych będą wspaniałą wymówką na każde mniej komfortowe lądowanie. Mówiąc krótko: wszystko wróci do normy. Jeszcze tylko kilka(naście) tygodni…

4 komentarzy do wpisu “Nie ma o czym pisać

  1. Jejku, ja aż przez 3 tygodnie nie wchodziłem. Cieszę się, że blog już się obudził z zimowego snu :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *