Jak to mówią, najlepsza praca w lotnictwie to ta, którą się ma. Niestety, od kilku lat (a może od zawsze?) niedoświadczeni piloci nie bardzo mogą przebierać w ofertach pracodawców. Ktoś powie: zaraz zaraz, ale masz już ponad tysiąc godzin! To prawda, ale w Europie ma to niewielkie znacznie. Tu liczy się raczej Type Rating i nalot na typie, a w ostateczności jet time lub czas w załodze wieloosobowej.
Od początku maja, kiedy tylko zdałem egzaminy CPL/IR/ME, skontaktowałem się z ponad 130 firmami lotniczymi. Wśród nich były linie regionalne, low costy, przewoźnicy czarterowi, cargo, corporate, GA… W sumie dostałem około 20 odpowiedzi odmownych o braku zapotrzebowania lub niespełnianiu wymagań – braku MCC lub nieznajomości lokalnego języka. Jedynie dwie firmy dały nadzieję na coś więcej. Jedną z nich był Aer Lingus, który podobno otrzymał 5000 zgłoszeń i zaprosił wszystkich na testy predyspozycyjne online. Później kontakt się urwał. Po kilku miesiącach chodziły plotki że kogoś zaprosili na rozmowy, ale pozostali nie otrzymali żadnej wiadomości odmownej.
Drugą firmą, która się do mnie odezwała był szwedzki oddział TUI. Pomimo wysokich wymagań w ogłoszeniu otrzymali 1050 aplikacji na 12 otwartych pozycji. Po testach online (psychologiczne i na myślenie przestrzenne) przeszedłem do etapu rozmowy telefonicznej. Było to ciekawie rozwiązane, bo zamiast dzwonić do kandydatów, to my musieliśmy do nich zadzwonić, można było wybrać dogodną porę. Pytania podczas rozmowy były niezwiązane z doświadczeniem lotniczym, a raczej personalne: co powiedzieliby o mnie nauczyciele z liceum, jakie otrzymałem nagrody na studiach (co to w ogóle są nagrody na studiach?), jak często widuję się ze znajomymi, itd. W tej turze uczestniczyło 180 osób i po paru dniach od mojego telefonu otrzymałem informację, że nie zakwalifikowałem się do natępnego etapu.
Przez te kilka miesięcy pasywnego wysyłania CV i wypełniania formularzy online wciąż studiowałem i zabierałem się do pisania pracy licencjackiej. W związku z tym na później odłożyłem ewentualne bardziej aktywne metody szukania zatrudnienia, takie jak wycieczka po Europie i osobiste odwiedzanie szefów pilotów w wybranych firmach. Poza tym najpierw należało zakończyć temat pełnego szkolenia MCC. Z kolei firmy będą bardziej skłonne do poszukiwania nowych pracowników bliżej końca roku, niż w środku letniego sezonu.
Gdzieś w połowie lipca, podczas codziennego rajdu po stronach internetowych z ogłoszeniami pracy w lotnictwie natrafiłem na coś interesującego. Pewna firma IT z biurem w Krakowie szukała osoby do testowania programu używanego przez duże linie lotnicze do planowania lotów. Ponieważ z komputerami miałem w życiu dużo do czynienia, a wiedzę i jakieś doświadczenie lotnicze też posiadam, postanowiłem spróbować. Po kilku dniach odbyłem HR-ową rozmowę telefoniczną, po której przyszła pora na interview z liderem zespołu, a na koniec telefon z managerką. Dzień później złożono mi ofertę pracy. Kto wie kiedy linie lotnicze będą szukały pilotów? Za rok, za dwa? Tu praca jest na miejsu, na dobrych warunkach i choć trochę związana z lotnictwem. Decyzja była szybka. Zaczynam 18 sierpnia.
Najśmieszniejsze jest to, że Lufa czy Swiss szkolą od 0 do ATPL(a) i zaraz po tym ładują uczniów do A321, a w małych, regionalnych firmach wymaga się często więcej niż 500h na typie… komedia.
Rownie dobrze mogles zostac piekarzem. Na pokladach samolotow jest przeciez pieczywo. Twoja obecna praca ma tyle wspolnego z lotnictwem co lodz podwodna z zyrafa.
Mowilem Ci zebys do EU nie wracal. Przez rok ktory zmarnowales w Polsce, w USA mogles nalatac kolejne 900h. A jakbys dobrze zagadal to moze szkola wystapilaby dla Ciebie o Wize H1B. W ciagu trzech lat mialbys duzy nalot, doswiadczenie, a moze i zrobilbys TR na A320/737.
I caly swiat stalby otworem…
A tak? Ide po popcorn i browca, bo widze ze bedzie niezla beka :)
Pewnie że mogłem zostać i wylatać kolejne 1000 h. Tylko po co? Szkoła załatwiłaby wizę? Wolne żarty. Takich jak ja szkoła zgarnia z ulicy i nie musi wydawać $1000 za wniosek wizowy nie wiedząc nawet czy zmieści się w limicie. No ale dajmy na to, że dostałbym wizę. Wiza obowiązuje u konkretnego pracodawcy. Czyli cała zabawa po to, żeby dalej pracować w szkole kolejne lata zanim mógłbym ubiegać się o zieloną kartę? Z tego co pamiętam to były minimum 3 lata? OK. Po 3 latach mógłym startować w rekrutacji do regionals i dostać się na prawy fotel ERJ/CRJ. Kolejne 3-5 lat i upgrade do lewego fotela. 1000 h PIC na ERJ/CRJ i mogę startować do majors. Czyli wspomniany przez Ciebie TR na 737/320 realnie mógłbym mieć za 7-9 lat od teraz.
Rok stracony mówisz. Ja widzę skończone studia (przy okazji: żeby dostać się do majors w Stanach trzeba mieć studia, więc do darmowego TR na 737/320 dolicz $30k za dyplom), konwersję licencji i kilka innych zmian. A że praca niezwiązana z lotnictwem? Oczywiście, że nie. Praca to praca, z czegoś trzeba żyć, nie widzę w tym nic dziwnego…
Popcornu nie komentuję.
Ja nie jestem związany z lotnictwem, choć oczywiście mnie interesuje. Podziwiam dokonania, podziwiam również sposób pisania bloga(czy jak to nazwać). Liczę oczywiście na dalsze sukcesy i szczerze tego życzę, a przede wszystkim wierzę że jesteś Michale(o ile mogę po imieniu, bez urazy) w stanie sięgnąć po to na co moim zdaniem zasługujesz, czyli satysfakcjonująca praca pilota, która daje przynajmniej w większości czasu przyjemność, a przede wszystkim utrzymanie przy robieniu tego co się kocha. Chyba większość osób chciało by zarabiać na życie tym co się lubi robić i warto o to walczyć, a jeżeli się uda to spokój ducha gwarantowany i szczęście do emerytury pewnie też:)
Dzięki i pozdrawiam!
Witaj w klubie IT/Pilotów :)
Kończę robić ATPL(a) całkiem nieźle zarabiając w branży IT choć marząc o lataniu.
Ciągle o tym marzę choć z miesiąca na miesiąc czar powoli pryska sytuacją na rynku pracy dla pilotów. kiedy to się zmieni ? tego nie wie nikt ale jestem uparty, brnę wydając krocie na licencję która chyba nigdy się nie zwróci.
powodzenia.
AG
oj,
IT/pilotow jest znacznie wiecej na swiecie :-)
PS:
o prace w lotnictwie w USA jest latwiej, ale…
… jest duzo duzych ALE.