Dalsze szkolenie

Mapa USA złożona z tablic rejestracyjnych

O szkoleniu w Stanach myślałem już od dawna. Chyba głownie za sprawą forum awiator.com, gdzie pojawiały się relacje m.in. z wyjazdów do Benton w Kansas, ale też inne historie osób które latały za oceanem. Z ich opowiadań wyłaniał się obraz zupełnie innej rzeczywistości lotniczej, kraju przyjaznego general aviation, z rozwiniętą infrastrukturą i atrakcyjnymi cenami. Miejsca, gdzie większą wagę przykłada się do latania, a nie tylko nauki teorii. Gdzie przestrzeń kontrolowana jest prawie wszędzie, w dodatku często bardzo ruchliwa i nikt się jej nie boi. Gdzie uprawnienie IR robi się po to, żeby latać w IFR a nie tylko mieć je wbite w licencji. Dodatkowo, kusiła sama idea wyjazdu za granicę, poznania trochę innego miejsca, nowych ludzi i możliwość biegłego opanowania języka.

Zacząć należało oczywiście od zorientowania się w sytuacji i znalezienia szkoły. Ponieważ ośrodków szkolenia w Stanach jest pewnie kilkaset (jeśli nie więcej), trzeba było zastosować pewne kryteria. Na sam początek kwestia wizy. Teoretycznie do szkoleń, które kończą się wydaniem nowego uprawnienia potrzebna jest wiza studencka M-1. Znane są historie o Polakach szkolących się na wizie turystycznej bez żadnych konsekwencji. Moim zdaniem nie jest to najlepsze rozwiązanie i po prostu nie warto ryzykować późniejszych problemów z wstępem na terytorium USA. Wybór szkoły został więc mocno ograniczony do tych ośrodków, które są uprawnione do sponsorowania wiz. Po drugie lokalizacja. Nie mam za oceanem żadnej rodziny ani bliższych znajomych. Mogę sobie wybrać dowolne miejsce na amerykańskiej mapie. Z jakiegoś powodu zawsze chciałem mieszkać w Los Angeles, dlaczego więc nie spróbować tam?

Szybko okazało się, że w jednej ze szkół znalezionych w rejonie LA szkoli się osoba z Polski, która w dodatku opisuje wszystko na swoim blogu – spajki. Ponadto, szkoła ta miała swojego polskiego przedstawiciela – Michała. Byłem ogromnie zaskoczony, kiedy okazało się że jest on jednym ze studentów na moim kursie ATPL! Sprawa wydawała się już trochę przesądzona, jednak w międzyczasie przeczytałem ciekawy post Jacka, który chwilę wcześniej wrócił z Florydy. Po długiej rozmowie telefonicznej dowiedziałem się o innej interesującej opcji wyjazdu. Chodziło o wizę J-1 i możliwość szkolenia aż do uprawnień instruktorskich, a później roczną legalną pracę jako instruktor samolotowy.

Praca jako instruktor w Stanach ma bardzo istotną zaletę w porównaniu do podobnego zajęcia w Polsce. Tam w ciągu roku można wylatać ze studentami średnio 400-800h. Myślę, że w naszym kraju wynik 250h byłby wielkim sukcesem dla osoby ze świeżym uprawnieniem FI, pod warunkiem że w ogóle udałoby się jej znaleźć pracę. Pomysł Jacka wydawał się więc bardzo interesujący. Posiadał jednak kilka poważnych wad. Po pierwsze, oprócz latania jestem także dziennym studentem, więc wyjazd na dłużej niż 3-miesięczne wakacje  wiąże się z koniecznością wzięcia urlopu. Po drugie zaś, o wszystkim dowiedziałem się późną jesienią 2009, a żeby przystąpić do programu wiz J-1 należało załatwić wszystkie formalności do końca 2009 roku, a na szkolenie wyjechać do końca maja 2010.

Potrzebowałem dodatkowych konsultacji z kimś, kto sam wyjechał na wizie J-1. Jacek dał mi namiar na swojego kolegę, Maćka, który właśnie kończył swój pobyt w tej samej szkole. Maciek cierpliwie odpowiadał na moje pytania  i w zasadzie przekonał mnie do wyjazdu. Prowadziłem już wstępne rozmowy ze szkołą, ale w międzyczasie bacznie obserwowałem forum PPRuNe. Wiele osób twierdziło, że na miejsce wiz J-1 pojawi się coś nowego. I tak się stało! Na początku grudnia nadeszła informacja, że cztery z siedmiu szkół, oferujących wcześniej J-1 będą miały podobne programy na studenckiej wizie F-1. Co prawda są pewne wady tego rozwiązania (nie ma automatycznego pozwolenia na pracę, tylko trzeba o nie dodatkowo wnioskować), ale i tak lepsze to niż nic. Temat przestał być pilny i mogłem spokojnie zająć się planowaniem wyjazdu na późniejszy okres, czyli po zakończeniu roku akademickiego i zdaniu egzaminów ATPL.

Mając kilka miesięcy czasu postanowiłem raz jeszcze zastanowić się nad wyborem szkoły, tym bardziej że były jedynie 4 do wyboru: Phoenix East Aviation (PEA), Aviator (dawniej Ari Ben), Pelican Flight Training Center i Hillsboro Aviation (HAI). Pierwsze trzy znajdują się na wschodnim wybrzeżu Florydy, ostatnia zaś na północnym zachodzie USA. Floryda jawiła się jako idealny wybór, słońce, plaża, doskonała pogoda do latania przez cały rok. Odpadło więc Hillsboro. Na temat pozostałych zacząłem wiele czytać, głównie na PPRuNe, JetCareers i innych znalezionych w internecie forach.

Phoenix East Aviation to szkoła, w której byli Jacek i Maciek. Obaj mieli o niej dość dobre zdanie, choć Maciek pracując tam miał bogatsze doświadczenie i zauważał kilka wad. W internecie można znaleźć mnóstwo opinii o PEA, w większości zrównoważonych, ale nie brakuje też złych.

Aviator pomimo ciekawej oferty (dużo latania na samolocie wielosilnikowym) miał zdecydowanie najgorsze opinie – fatalne kierownictwo, niskie standardy szkolenia, kiepską lokalizację i politykę polegającą na wyciąganiu od studentów na każdym kroku dodatkowych pieniędzy.

Pelican trochę odstraszał swoją stroną internetową, ale mimo to postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej. Szkołę prowadzi małżeństwo Brytyjczyków i podobno panuje tam bardzo sympatyczna atmosfera, generalnie większość osób była zadowolona. Niestety szkoła utraciła współpracę z norweskim partnerem, przez co ilość studentów drastycznie spadła i w opinii osób, które niedawno wróciły z Pelicana, ośrodek nie ma zbyt pewnej przyszłości.

Właściwie znów byłem zdecydowany na PEA. Postanowiłem jednak wszystko jeszcze raz dokładnie sprawdzić przed podjęciem ostatecznej decyzji. Odnalazłem kilka blogów zagranicznych studentów, którzy byli w trakcie lub tuż po szkoleniu i pracy w tej szkole. Wysłałem też wiele maili, wiadomości na forach i Facebooku. Okazało się, że anonimowe opinie różniły się od tego co pisały mi konkretne osoby. Przede wszystkim zwróciłem uwagę na czas szkolenia, który zwykle zamiast reklamowanych 9-12 wynosił 15 miesięcy. Trochę mi się to nie podobało, bo szkoła ciągle chwaliła się, że ma super skrócony program (od PPL do instruktora tylko 123h lotów!). Okazało się, że pogoda na Florydzie wcale nie jest idealna do latania – latem i jesienią burze powodują, że wiele lotów jest odwoływanych. Za to program jest skrócony tylko teoretycznie – studenci żeby wszystko opanować i tak muszą wylatywać więcej i oczywiście więcej płacić. Niektórzy twierdzą, że potrzeba nawet 50% ponad to co reklamuje szkoła. Dodatkowo, PEA wymaga wpłaty $10000 jeszcze przed przyjazdem na miejsce, w razie rezygnacji ze szkolenia (przed lub na dowolnym etapie) ma prawo zatrzymać ok. $7500.

Kolejnym problemem, który powtarzał się w wielu mailach był sposób traktowania studentów i pracowników. „They treat you like shit”, „as an instructor they treat you even more like shit”, „they treat you like they were doing you a favor because they gave you the visa” – to tylko niektóre komentarze. Ponadto kilka osób wskazywało, że krajobraz Florydy jest na dłuższą metę nudny (wszystko płaskie), a sama Daytona Beach też nie oferuje zbyt wielu atrakcji poza plażą. No dobrze, a jakieś zalety? Praktycznie wszyscy mówili o wysokiej jakości szkolenia, o dobrze wyposażonych samolotach (glass cockpit) i o tym że zatrudniają praktycznie każdego studenta, który zrobi u nich pełen kurs instruktorski. Zdaniem Jacka większość problemów leżała nie po stronie szkoły, lecz raczej niektórych leniwych studentów. Mimo wszystko zacząłem mieć poważne wątpliwości…

Wtedy przypomniałem sobie o czwartej szkole, która umożliwia zdobycie wizy F-1. Hillsboro Aviation znajduje się w Hillsboro, na przedmieściach Portland w stanie Oregon. (Oregon leży na zachodnym wybrzeżu, pomiędzy Kalifornią na południu i Washington na północy, czyli między San Francisco a Seattle) A co ze szkołą? Znów zrobiłem wywiad. W internecie większość opini dotyczyła szkolenia na helikopterach, ponieważ szkoła jest prężnym ośrodkiem śmigłowcowym. Udało mi się też znaleźć wpisy o szkoleniu samolotowym, ale zdecydowanie najwięcej dowiedziałem się pisząc do wielu osób znalezionych na Facebooku czy blogach. Opinie były zaskakująco (jak na szkołę w USA, o czym się już przekonałem) dobre. Większość chwaliła kierownictwo, przyjazną atmosferę, profesjonalne podejście do nauczania. Wszyscy zwracali uwagę na piękną krajobrazowo okolicę, wysokie ośnieżone góry, wulkany, pustynie, lasy, jeziora, piaszczyste i skaliste wybrzeże. Dodatkowo samo Hillsboro, jak i Portland są przyjemne i czyste, ludzie sympatyczni, a w okolicy jest co robić. Szkolenie kosztuje podobnie jak w PEA, jednak w programie praktycznie za te same pieniądze jest 217h zamiast 123h lotów! W dodatku płaci się po każdej lekcji, nie są wymagane żadne przedpłaty (co jest zgodne ze złotą zasadą PPRuNe: „always pay as you go”).

Czy to znaczy, że HAI nie ma wad? Jasne, że ma. Przede wszystkim praca nie jest gwarantowana, mimo że dostaje ją większość studentów. Można co prawda szukać zatrudnienia w innych szkołach, ale jest to spore utrudnienie i trzeba brać to pod uwagę. Poza tym rejon Porland słynie z deszczowej (ogólnie: nienajlepszej) pogody zimą. Z jednej strony jest to minus, bo może spowolnić szkolenie, z drugiej jednak daje możliwość latania w różnych warunkach i zdobycia doświadczenia w prawdziwym IFR. Samoloty są mniejsze i trochę starsze niż w PEA, choć nie jest to dla mnie wielki problem. Gorsza jest za to konieczność zdawania egzaminu na PPL przed amerykańskim egzaminatorem wraz z ok. 25-godzinnym „area transition course” – nie ma tego w PEA ze względu na trochę inny program szkolenia. No i rzecz najbardziej oczywista – Oregon to nie Floryda.

Analizując wszystkie za i przeciw wziąłem jeszcze pod uwagę kontakt z każdą ze szkół – w HAI czułem że ktoś się mną naprawdę interesuje i nikt na nic nie naciska. Ponadto dostałem namiar na naszego człowieka, który właśnie szkoli się tam na śmigłowcach. Łukasz wykazał się cierpliwością i pomógł rozwiać ostatnie wątpliwości.

Podjąłem finalną decyzję – jadę do Stanów na dalsze szkolenie, do Hillsboro Aviation. Jeśli wszystko się uda i nie pojawią się nagle jakieś przeszkody, zaczynam od października. Najpierw od amerykańskiej turystycznej (area transition i egzamin), przez uprawnienia na przyrządy, zawodową jedno i wielosilnikową, po uprawnienia instruktora (także instrument i multi-engine). Jeśli mi się spodoba, będę miał trochę szczęścia i uda mi się złapać pracę jako instruktor, przez drugi rok z pewnością zdobędę wiele cennego doświadczenia. Plus kilkaset ciężko wypracowanych godzin w logbooku. Czy dzięki temu łatwiej będzie mi później znaleźć pracę? Nie wiem, ale wierzę że ta lekcja kiedyś zaprocentuje. No i mam zamiar dobrze się bawić!

W tym miejscu chciałbym raz jeszcze podziękować wszystkim osobom, które poświęciły swój czas i pomogły mi zorientować się w realiach wyjazdu do Stanów oraz udzieliły informacji o poszczególnych szkołach, w tym: Jackowi i Maćkowi z PEA, spajki’emu i Michałowi z UAA, Piotrkowi (AllOver), Bartkowi (overtaker), Michałowi (Saturn), Bartkowi (thewho) oraz Łukaszowi i Gosi. Dzięki!

UPDATE: od czasu tego wpisu nastąpiła pewna zmiana i szkolenie w Hillsboro Aviation pozwala pracować legalnie przez dwa lata. Ponadto we flocie pojawiły się nowe samoloty – Cessny 162 Skycatcher. Na razie tylko dwie sztuki, ale jeśli ktoś nie lubi starych 152 to teraz ma wybór.

10 komentarzy do wpisu “Dalsze szkolenie

  1. WIELKIE dzieki za ten wpis.
    (na razie nic wiecej nie pisze, aby nie zapeszyc :-) )

    PS:
    ile czasu planujesz ta ten wyjazd poswiecic ?
    strzelam , ze 6 m-c ?
    i pewnie powrot na BN do PL.

    PPS:
    a dlaczego jednak nie LA ?
    masz tam dokladnie to samo (i wiecej) niz na polnocy. no i lepsza pogode…

  2. Nie zamierzam się spieszyć, planuję się wyszkolić w 12 miesięcy (z CFI, CFII i MEI włącznie). Na Święta wracam do Polski, mam nadzieję że na kawałek przyszłych wakacji także.

    Czemu nie LA? Bo zainteresowałem się wizą F-1, na której można zrobić po szkoleniu 12 miesięcy praktyki. Jak wspomniałem, tylko cztery szkoły oferują taką możliwość (poza college’ami, ale one są dodatkowo znacznie droższe): trzy na Florydzie i jedna w Oregonie.

    Nie znaczy to, że nie zamierzam w rejonie LA kiedyś polatać :)

  3. dlatego sie dopytywalem, bo nie wierze ze tylko 4 szkoly wydaja te wizy.
    ale nie bede sie klocil…

    PS:
    poczytalem troszke o wizach i skaplikowane to jest.
    co do mnie to upewnilem sie, ze M-1 bedzie OK
    ale za to o (Twojej) F-1 jakies dziwne rzeczy znalazlem (nic tam nie bylo o pozostaniu na 1 rok i pracy)

    PPS:
    przegladajac szkoly na Zachodnim Wybrzezu USA, trafiam czasami na liste osob szkolacych sie tam lub robiacych pierwsze ‚solo’
    jest tam troszke ‚naszych’ :-)

  4. Dawniej odbywało się to na dwuletnich wizach J-1, początkowo programy te miało 8 szkół, w zeszłym roku 7, natomiast od początku 2010 roku program J-1 na szkolenie lotnicze został zakończony. Pozostały wizy F-1, które normalnie są wizami studenckimi. Na potrzeby szkoleń lotniczych na razie zaadoptowały je 4 wymienione przeze mnie szkoły. Oprócz tego są uczelnie wyższe, gdzie F-1 było zawsze, takie jak ERAU czy UND.

    Na Awiatorze wspominałeś coś o Ballard Aviation. Byłeś tam, jesteś czy dopiero się wybierasz?

  5. ok.
    o wizach sie nie wypowiadam, bo widze (na www) ze to temat ‚rzeka’. i to z tych ‚Amazonka’ :-)

    PS:
    Ballard ? zapomnij.
    Rozgladam sie caly czas (ostatnio LBFC) i ‚zabezpieczam’ $.

  6. Pytałem o Ballard, bo jakiś czas temu czytałem na JetCareers o zwinięciu się tej szkoły…

    Daj znać jeśli będziesz się już wybierał do Stanów!

  7. tia,
    odrodzili sie jak Feniks z popiolow.
    ale szukam/czytam/klikam/pisze.

    PS:
    dam znac.
    serią pytan :-)

  8. Michale, ja Ci juz teraz zycze powodzonka i spelnienia marzeń :)
    PS> Mam nadzieje, ze nie sprzedałes S2k bo ja pamietam caly czas o sesji przy samolocie :) 2 x H :)

    Pozdrawiam

  9. Dzięki! No niestety, eSka idzie na sprzedaż, bo potrzeba pieniędzy na szkolenie i na samochód tam na miejscu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *