Day 122 – checkride

Prognoza się sprawdziła i po wczorajszym śniegu nie ma ani śladu! Warunki na egzamin prawie idealne. Nie przeszkodziło mi to jednak o mały włos się nie spóźnić, dobrze że egzaminatorce dojazd też zajął więcej czasu niż zwykle. Czekając na nią w szkole w jednym z pokoików, przeznaczonych specjalnie na checkride’y, podszedł do mnie inny egzaminator i jak tylko dowiedział się że jestem z Polski, wyjąkał: „wzyskiego najszego”. A dziękuję, dziękuję, życzeń powodzenia nigdy za wiele.

Czytaj dalej

Day 108 – wskazówki i inne przyrządy

Powoli zbliżam się do końca etapu związanego z przeszkoleniem mnie do latania w realiach amerykańskich i uzyskania FAA Private Pilot Cerificate. Niestety, idzie to bardzo powoli, bo program szkolenia Cessny zawiera w 90% lekcje powtórkowe i sprawdzające. Z jednej strony czasami bywa to męczące i pozornie niepotrzebne, z drugiej pozwala uzyskać znacznie wyższy stopień perfekcji i dokładności pilotażu. Ostatnie trzy dni spędziłem więc na dwóch lotach z instruktorem, w czasie których upewniał się on że wykonuję wszystkie elementy szkolenia zgodnie z wymaganymi standardami, oraz jednym krótkim locie samodzielnym, zaleconym przez Davida.

Czytaj dalej

Day 105 – long solo xc

Chciałem zacząć ten wpis czymś innym niż dyskusją o pogodzie, ale z której strony nie próbowałbym ugryźć tematu, to sprawa pogody powraca. Jak wspominałem ostatnio, minimalny pułap chmur na tym etapie szkolenia wynosi 3000 stóp. Od rana było słabo, broken na 2000-2500 stóp, ale tuż przed moim planowanym startem wszystkie METARy były już OK, ukazując zwykle scattered (czyli 3-4/8 pokrycia nieba) na 2500 ft. No to lecim! Na zdjęciu Hillsboro Airport po starcie.

Lotnisko KHIO

Czytaj dalej

Day 103 – Go Around

Jakie jest największe święto Ameryki? Boże Narodzenie? Thanksgiving? Dzień niepodległości? Superbowl! Finałowy mecz o mistrzostwo w futbolu amerykańskim przyciąga przed telewizory miliony. Widać to z resztą w szkole, cisza jak rzadko. Szczęśliwie, na chwilę pojawił się mój instruktor i dał mi endorsement na drugi samodzielny lot cross country, tym razem taki którego trasa przekracza 150 NM. Żeby nie marnować miejsca w logbooku, endorsement mam sobie sam wkleić jeśli zdecyduję się startować. Czemu miałbym nie lecieć? Ano zgadliście, pogoda.

Czytaj dalej

Day 100 – solo xc

Gdzie by tu polecieć…? Przepisy FAA wymagają, aby lot zaliczany jako cross country był lotem na lotnisko oddalone o min. 50 NM w linii prostej od punktu startu. Po co więc kombinować, najlepiej wybrać destynację która jest najbliżej, a spełnia ten warunek – Albany (S12). A tak poważnie, w Albany można po prostu coś zjeść.

Autor bloga w Cessnie 152

Czytaj dalej

Day 96 – Żywiec i Prince Polo

Najwyższa pora zapoznać się z Polonią żyjącą w Portland. Od kiedy z powodu kryzysu upadła polska knajpka „Kraków” (prawda, że dobra nazwa?) jedynym miejscem gdzie można z pewnością spotkać dużą grupę Polaków jest polski kościół. W każdą niedzielę odbywa się w nim msza po polsku, a później większość osób udaje się na ploteczki przy kawie i ciastku.

Niestety nie dysponowałem wystarczającą ilością czasu, aby nawiązać z kimkolwiek znajomość. Przyznam też szczerze, że nie odnalazłem miejsca, w którym miały być rzekomo podawane te ciastka. Trafiłem za to do Domu Polskiego, który stoi zaraz obok kościoła i znajduje się w nim sala bankietowa, mała biblioteczka z polskimi książkami oraz Grandpa’s Cafe (otwarta w piątkowe wieczory i niedzielne popołudnie). Można tam zjeść różne przysmaki oraz, co ważniejsze, zaopatrzyć się w niezbędne produkty Made in Poland, takie jak Żywiec, kiełbasa czy Prince Polo.

Czytaj dalej

Day 93 – progress check

Mieszkanie dalej niż 5 minut od lotniska wydaje mi się służyć. Dotychczas zwykle wychodziłem z mieszkania spóźnony, teraz zbieram się znacznie wcześniej i dojeżdżając gdzinę przed rozpoczęciem bloku mam wystarczająco dużo czasu na przygotowanie trasy, pogody, telefon na briefing. Dziś warunki nie są rewelacyjne, od rana śledziłem podstawę chmur – najpierw broken 600 ft, później 800 ft, aż w końcu scattered 800 ft. Niby się powoli przejaśnia, ale gdy przychodzi pora na podjęcie decyzji o locie, na końcu pasa 30 pojawia się jakieś zamglenie. Czekamy z Chrisem 30 minut, w tym czasie startuje kilka innych samolotów i wygląda na to że są w stanie budować w miarę normalne kręgi. Poza tym wieża zmieniła aktywny pas na 02, więc pogodą po zachodniej stronie nie należy się zbytnio martwić. Go!

Czytaj dalej

Day 92 – Angel’s Rest

Błękitne niebo, słońce, +10 stopni… Czy to sen, czy już się obudziłem i rzeczywiście taka pogoda jest realna w styczniu w Portland? Wygląda na to, że tak! Na wszelki wypadek sprawdzam jednak METAR z Hillsboro – a tam mgła. Może nie zdążyli jeszcze update’ować? Trzeba jechać i samemu się przekonać. Po drodze widać jak z każdą przejechaną milą warunki się pogarszają, aż w końcu przy zjeździe na Hillsboro Airport ze słońca zostało tylko wspomnienie, a niebo wypełniły bardzo niskie chmury.

Pogoda - porównanie Portland i Hillsboro

Czytaj dalej