Day 135 – Bank(s) of America

Dzisiejszy post będzie dotyczył moich rozważań na temat systemu płacenia rachunków w USA. Jak pewnie niektórzy wiedzą, choć moi znajomi wykazywali wielkie zdziwienie, Amerykanie wciąż namiętnie używają czeków. I poczty. Od ponad 10 lat jesteśmy już jednak w XXI wieku, więc banki dostosowały swój zakres usług do współczesności – wprowadziły możliwość płacenia rachunków on-line. Prześledźmy zatem w jaki sposób starałem się zapłacić w tym miesiącu czynsz.

Czytaj dalej

Day 132 – domowy symulator

Chyba powoli zbliża się wiosna – zrobiło się cieplej, a do tego siedząc w downtown na kawie i oglądając ludzi za oknem, zwróciłem uwagę na coraz większą liczbę hipstersów, przebiegających przez ulicę na czerwonym świetle ze śpiworami, zwykle wystającymi z czarnych worków na śmieci. No tak, w końcu Portland to alternatywne miasto.

Dziś musieliśmy odwołać lot, gdyż przesunięto nas na 54477 – ten z silnikiem po overhaulu. Tu niestety objawia się właśnie minus związany ze szkoleniem wg Part 141, o którym niedawno wspominałem – nie możemy przejść do kolejnej lekcji, jeśli nie ukończymy elementów poprzedniej – w tym wypadku przeciągnięć.

Nie oznacza to jednak, że dziś w ogóle nie polam!

Czytaj dalej

Day 123 – śniadanie w Aurorze

Od kiedy zapisałem się do programu WINGS, FAA bombarduje moją skrzynkę mailową informacjami na temat różnych kursów dotyczących bezpieczeństwa, które odbywają się w mojej okolicy. Niedawno mieliśmy taki wykład w „terminalu” lotniska Hillsboro (o konfliktach między ruchem fixed-wing i rotor-wing), dziś natomiast wybrałem się do Aurory posłuchać o tym jak porządnie robić pre-flight.

Oprócz samego wykładu mieliśmy ciekawe ćwiczenie. Przygotowano dla nas specjalnie Cessnę 172, która nie była całkiem legal to fly. Mieliśmy wykryć wszystkie usterki (prawdziwe i symulowane), którymi należało by się zająć przed lotem. Na koniec omówiliśmy wyniki.

Czytaj dalej

Day 96 – Żywiec i Prince Polo

Najwyższa pora zapoznać się z Polonią żyjącą w Portland. Od kiedy z powodu kryzysu upadła polska knajpka „Kraków” (prawda, że dobra nazwa?) jedynym miejscem gdzie można z pewnością spotkać dużą grupę Polaków jest polski kościół. W każdą niedzielę odbywa się w nim msza po polsku, a później większość osób udaje się na ploteczki przy kawie i ciastku.

Niestety nie dysponowałem wystarczającą ilością czasu, aby nawiązać z kimkolwiek znajomość. Przyznam też szczerze, że nie odnalazłem miejsca, w którym miały być rzekomo podawane te ciastka. Trafiłem za to do Domu Polskiego, który stoi zaraz obok kościoła i znajduje się w nim sala bankietowa, mała biblioteczka z polskimi książkami oraz Grandpa’s Cafe (otwarta w piątkowe wieczory i niedzielne popołudnie). Można tam zjeść różne przysmaki oraz, co ważniejsze, zaopatrzyć się w niezbędne produkty Made in Poland, takie jak Żywiec, kiełbasa czy Prince Polo.

Czytaj dalej

Day 92 – Angel’s Rest

Błękitne niebo, słońce, +10 stopni… Czy to sen, czy już się obudziłem i rzeczywiście taka pogoda jest realna w styczniu w Portland? Wygląda na to, że tak! Na wszelki wypadek sprawdzam jednak METAR z Hillsboro – a tam mgła. Może nie zdążyli jeszcze update’ować? Trzeba jechać i samemu się przekonać. Po drodze widać jak z każdą przejechaną milą warunki się pogarszają, aż w końcu przy zjeździe na Hillsboro Airport ze słońca zostało tylko wspomnienie, a niebo wypełniły bardzo niskie chmury.

Pogoda - porównanie Portland i Hillsboro

Czytaj dalej

Day 89 – pieski małe dwa…

Minęło kilka kolejnych dni, zdobyłem się wreszcie na rozpakowanie walizek i wracam do odkrywania nowych food cartów, np. Tabor, gdzie nasi bracia czescy sprzedają np. gulasz z knedlikami. Powoli też przyzwyczajam się na nowo do wszechobecności Starbucksa, co z pewnością nie sprzyja mojemu nadciśnieniu… Podobnie z resztą jak alarm przeciwpożarowy, który kilka dni temu włączył się w naszym budynku o 2 w nocy. Przez chwilę zastanawiałem się czy w ogóle wstawać z łóżka, ale syrena w mojej sypialni jest tak głośna, że w końcu się poddałem. Wizja zimnego prysznica ze sprinklerów (gdyby przypadkiem odpaliły) też nie była kusząca. Ewakuowaliście się kiedyś w środku nocy? Jeśli tak, to pewnie wiecie przed jakim dylematem staje człowiek, gdy musi szybko zdecydować co ma ratować razem z soba. W moim przypadku były to: telefon, portfel, laptop i… logbook.

Czytaj dalej